Procesor Intel Core i9

Kreatorzy emocji. Wywiad z Tomkiem Grzeszczukiem z Visual Family Collectiv

autor i źródło: Agnieszka Adamska

To oni dbają m.in. o oprawę wizualną głównej sceny festiwalu Audioriver. Ich prace to zapierające dech w piersiach pokazy animacji. O największych wyzwaniach w pracy VJ-a opowiada Tomek Grzeszczuk z Visual Family Collective. Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Od kilku lat wasza trzyosobowa grupa zajmuje się oprawą wizualną dużych imprez i koncertów. Skąd pojawił się pomysł na taką działalność?

Zaczęliśmy pracować w trójkę, ale teraz nasza grupa liczy już cztery osoby, bo jakiś czas temu pojawiła się Paulina Adaszek. Napisała do nas w sprawie praktyk i okazało się, że jest nie tylko bardzo dobrą graficzką, ale też szybko kuma nowe rzeczy. Jej umiejętności sprawiły, że dołączyła do naszego kolektywu na stałe i obecnie działamy w czwórkę.

Z Visual Family Collective wszystko zaczęło się od mojego brata, Kuby, który jest współzałożycielem kolektywu. Kiedy jeszcze studiował grafikę komputerową, gdzieś dowiedział się, że jest możliwość robienia takich wizualizacji na żywo. Razem ze znajomymi zaczęli robić cykle imprez w klubach, a Kuba odpowiadał tam za oprawę wizualną.

Na początku sam nie za bardzo wiedział, o co chodzi, a tym bardziej ja. Ale czasami pojawiałem się na tych imprezach, stawałem przy konsoletach i zaczynałem się uczyć. Potem zacząłem naukę w Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie na specjalizacji reżyseria filmowa i tam poznałem Michała. Pomiędzy pierwszym a drugim rokiem studiów zaproponował zrobienie festiwalu sztuk wizualnych, którego tematem przewodnim miał być właśnie live performance. Dla mnie ta propozycja była wtedy totalnie abstrakcyjna. Robiliśmy imprezy dla dwustu osób, ale nie festiwale. Mimo to zaczęliśmy ogarniać temat, szukać realizatorów i partnerów strategicznych.
Skończyło się na tym, że nie otrzymaliśmy grantu na festiwal, ale na fali mobilizacji postanowiliśmy robić wizualizacje sami.

Zobacz na jakim sprzęcie pracuje Tomek:

Zanim zabraliście się za tworzenie wizualizacji na imprezach, zajmowaliście się muzyką?

Nigdy wcześniej nie zajmowaliśmy się muzyką i dziś też się nią nie zajmujemy – mimo, że pracujemy blisko z muzykami i tworzymy audiowizualne show. Żaden z nas nie jest muzykiem i nigdy nie miał ambicji, żeby nim zostać.

A jednak łącząc muzykę z obrazem musicie mieć dużą wrażliwość na dźwięk.

Na pewno ta praca wymaga od nas takich umiejętności. Wszyscy na co dzień eksplorujemy muzykę w dużych ilościach. Nie jest to nasza pasja, czy hobby, ale muzyka jest bardzo istotna w życiu każdego z nas.

W jednym z wywiadów wspominaliście, że najlepiej czujecie się w klimacie muzyki techno, domyślam się jednak, że na co dzień tworzycie animacje do różnych gatunków muzycznych?

Techno i muzyka elektroniczna to najłatwiejsze gatunki ze względu na ich repetytywność – nie ma tam rymów, refrenów, zwrotek itp. Kiedy miksujemy coś na żywo, to nie znamy nigdy listy kawałków, a robimy to całą noc. Musimy umieć przewiedzieć, co się zaraz wydarzy. W przypadku takich gatunków, jak house, techno, czy trance dużo łatwo wyczuć nadchodzącą zmianę – kiedy schodzą basy albo werble, to wiadomo, że zaraz wszystko wyciśnie i uderzy znowu.

Obecnie pracujemy też z hip hopem. Gatunek jest popularny, trasy koncertowe są coraz bardziej dopracowane i efektowne. Ale największym wyzwaniem jest muzyka instrumentalna albo rockowa. Po pierwsze, nie jesteśmy rockandrollowcami i nie czujemy tych brzmień, a po drugie – ta muzyka nie jest taka intuicyjna, ciężko tam manewrować na żywo. Najłatwiej jest przy balladach, ale przy energetycznej muzyce instrumentalnej jest to dosyć trudne.

Domyślam się jednak, że pracując dla dużych festiwali, macie styczność z różnymi wykonawcami – także z tymi, którzy grają energetyczną muzykę instrumentalną.

Tak i oczywiście podejmujemy się takich działań. Nie cofamy się przed czymś, tylko dlatego, że muzyka nie do końca nam odpowiada. Tak jest np. z festiwalem Audioriver, z którym współpracujemy od czterech lat i opiekujemy się tam główną sceną.

W line-upie pojawia się co roku wielu twórców jak np. Rosalie czy duety DJ/wokal, które stanowią większe wyzwanie. Największe znaczenie ma podkład – instrumentalny bądź elektroniczny. Ten pierwszy wymaga o wiele więcej skupienia.

Mieliście kiedyś zlecenie na wizualizacje do muzyki klasycznej?

Współpracowaliśmy przy kilku takich projektach, gdzie ktoś z zewnątrz robił wizualizacje, a my pomagaliśmy z projektorami i mappingiem. Braliśmy też udział w realizacji dużego koncertu na zlecenie Eon Visuals w ultranowoczesnym budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Robiliśmy tam mapping na wielkich organach. Akurat w tym przypadku nie było zbyt wiele miejsca na improwizację – kopiowaliśmy klipy i po prostu w odpowiednich momentach je puszczaliśmy. To było duże wyzwanie, ale też bardzo fajne doświadczenie.

Dlaczego muzyka potrzebuje dziś obrazu?

Myślę, że cała oprawa wizualna – animacje, efekty świetlne, lasery – podbija wrażenia, jakie wywołuje muzyka grana na scenie. Efekty wizualne nie mogą zaistnieć solowo, ale w połączeniu z muzyką bardzo potęgują emocje. Np. mocne uderzenie stroboskopu na uderzenie w bęben działa na zasadzie połączenia zmysłów. Wtedy odbieramy muzykę już nie tylko słuchem, ale również oczami.

Wasze realizacje to wizualne spektakle, które śmiało mogłyby stanowić zupełnie odrębne widowisko. Jestem ciekawa, czy istnieją wydarzenia poświęcone tej konkretnej sferze.

Są takie wydarzenia, gdzie sytuacja jest odwrócona i to wizualizacje grają pierwsze skrzypce – to VJ Battle, czyli walki VJ-ów. Brałem w nich udział kilka razy, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Najbardziej klasyczna formuła takich rozgrywek polega na tym, że uczestnicy pojedynkują się ze sobą. DJ puszcza nieprzewidywalną muzykę, a sędziowie oceniają i drogą eliminacji wybierają zwycięzcę.

Udało ci się zająć czołowe miejsce w którejś z takich rozgrywek?

Dwa lata temu na festiwalu Lille VJ Fest udało mi się zająć drugie miejsce. Chociaż byłem wtedy bardzo zirytowany, bo konkurs skończył się za wcześnie i nie mogłem dokończyć go tak, jak chciałem. Ale i tak wynik był całkiem w porządku. Udało mi się też dwukrotnie zakwalifikować do półfinału w Gdańsku, gdzie co roku organizowane są takie bitwy.

To ciężka sprawa, bo każdy VJ ma inny background i wywodzi się z innych stylistyk, dlatego trudno porównywać dwie zupełnie różne style. Nie jestem wielkim fanem tego formatu. Ciężko z perspektywy sędziego zadecydować, kto ma wygrać – czy osoba, która robi coś, co nam się wizualnie bardziej podoba, ale technika jest prymitywna, czy raczej ktoś, kto tworzy nie do końca w naszym klimacie, ale technika jest bardzo skomplikowana i wymagająca.

Czujecie się artystami?

Myślę, że tak, ale to też zależy, przy jakim projekcie pracujemy. Jeżeli bycie artystą wiąże się z podejmowaniem samodzielnych decyzji i kreowaniem obrazu według własnych pomysłów, to w roli VJ-ów jak najbardziej czujemy się artystami. Nikt nam nigdy nie mówi, co mamy robić. Sami wyrobiliśmy sobie styl – zarówno pod względem wyglądu obrazu, jak i sposobu, w jaki go pokazujemy.

Pytam o to, ponieważ wizualizacje 3D coraz częściej pojawiają w tradycyjnej kulturze – wspomnianych już koncertach muzyki klasycznej, spektaklach teatralnych, czy przedstawieniach baletowych. Sądzisz, że taki miks technik i gatunków to przyszłość sztuki widowiskowej?

Tak, głównie z tego powodu, że wizualizacje komputerowe dają nieskończone możliwości. Na dzień dzisiejszy nie musimy wcale budować scenografii mieszkania do spektaklu teatralnego – wystarczy postawić na scenie białą ścianę i puścić projekcję mieszkania.

W dodatku takie rozwiązanie daje nam pełne pole do popisu – elementy cyfrowej scenografii mogą się ruszać, zacząć nagle fruwać w powietrzu albo wylecieć przez okno. Potęguje to postęp technologiczny i fakt, że technologia staje się coraz tańsza. Dziesięć lat temu zakup projektora był bardzo drogi, podobnie jak koszt komputera, który wygeneruje animacje 3D. Z roku na rok cena sprzętu idzie w dół. Gdy zaczynaliśmy, musieliśmy ogarniać projektor na występy i płacić za wynajęcie duże pieniądze. Dziś każdy klub ma już swój projektor.

Na pewno wizualizacje komputerowe nie przyćmią takich sztuk jak malarstwo, teatr czy architektura. Ale będą się prężnie rozwijały ze względu na to, że technologia tanieje i daje coraz większe możliwości.

Balansujecie na pograniczu różnych sztuk – grafiki komputerowej, filmu, muzyki. Wydaje się, że łączenie kilku gatunków wymaga szczególnych umiejętności z każdej z tych dziedzin… Czy dobry VJ musi być artystą wszechstronnym?

I tak i nie. Poznałem takich ludzi, którzy robią wizualizacje analogowo – biorą kamerę, ustawiają obiektyw na bardzo bliską odległość, stawiają przed nią kawałek drewna w pozycji pochylonej, polewają go farbą i taki widok transmitują na ekran. Są VJ-e, którzy do swoich wizualizacji stosują kolorową folię.

Elastyczność i wiedza na różne tematy na pewno bardzo pomaga, ale nie jest to absolutnie konieczne. Możemy być chemikami i zrobić wizualizacje na podstawie łączenia barw, ale jeżeli dodatkowo znamy się jeszcze na podstawach animacji i filmu, to możemy wciągnąć to do komputera i poprawić kolory. Jeżeli jesteśmy grafikami, to możemy dorysować do tego jakiś element, animować go i połączyć.

Jak wygląda Wasza praca w praktyce? Dostajecie propozycję tworzenia wizualizacji podczas festiwalu muzycznego albo dużej imprezy, zamykacie się w domu na cztery spusty i tworzycie?

Nasz system jest nieco inny. Od samego początku bazujemy na starych, neutralnych materiałach, które z powodzeniem da się dopasować do wielu różnych gatunków muzyki. Mając na koncie dwieście zrealizowanych zleceń, mamy jakieś dwa tysiące gotowych animacji. Korzystamy z tego, co mamy, dorabiamy trochę nowych materiałów i np. trzy, albo cztery animacje z logotypem imprezy czy nazwą artysty.

Choć są takie zlecenia, przy których jest to niemożliwe, jak np. show audiowizualne, które zrobiliśmy przy okazji ostatniej edycji festiwalu Audioriver. W przypadku tej imprezy zrobiliśmy cały materiał od zera. Ale to normalnie niemożliwe. Taka praca zabiera bardzo dużo czasu. Dlatego wykorzystujemy stare animacje, dorzucamy do nich nowe elementy i tak tworzymy nowe projekty. Tak naprawdę, mając bazę stu animacji, mamy nieograniczone możliwości kombinacji.